wtorek, 15 października 2013

Expert Babcia - epizod 3...

Wracałem z pracy z zamiarem zajrzenia do skrzynki na listy – a nuż, ktoś napisze… rachunek, mandat, cokolwiek… Kiedy tylko wszedłem do budynku, na klatce schodowej poczułem zapach palonego drewna, a może papieru, a między tym zapachem, jakby wędzona kiełbasa, względnie szynka. W porządku, działki pod blokiem, myślę sobie, ktoś przygotowuje się do długiej zimy. Przeszedłem korytarzyk do głównej klatki, i zamiast skierować się na wprost do windy, skręciłem lekko w lewo, gdzie na ścianie wisiały skrzynki na listy. Ech… Nie tylko skrzynki tam znalazłem. Stojąc na palcach, z wyciągniętą w górę ręką, niemal wisząc na swoim kluczyku, tkwiła Expert Babcia. Fioletowo-siwe fale na głowie, bordowy żakiecik, zielonkawa spódnica i nieodłączny atrybut, kula. Zamarłem na chwilę, przekląłem samego siebie za pomysł ze skrzynką i jakby nigdy nic, ruszyłem w stronę Expert Babci, przeczuwając już, jaki będzie topic naszej rozmowy – czy też, jej monologu. Ta zorientowawszy się, że ktoś idzie, odwróciła się szybko w moją stroną – no, na tyle szybko, na ile pozwala jej to zrobić jej ponad 80-letnie ciało i wyszczerzyła w szczerym uśmiechu piękną protezę. Powiedziałem ‘dzień dobry’ z równie cudownym uśmiechem i pokazałem z kolei swoje pięknie wyprostowane zęby. Nie zdążyłem ściągnąć na nowo warg, kiedy Expert Babcia rozpoczęła swoją tyradę: - Dzień dobry. Panie, sama wędzonka! No, co za ludzie, panie! Palą na tych działkach, panie, wszystko palą, a te drzwi poroztwierane, panie i wszystko leci, siuuuuu, do środka! Panie, poszłam i zamknęłam te tylne drzwi na klucz, panie! Po to są drzwi, żeby były zamykane, a wszyscy mamy klucze! Panie, przecież nie wolno im palić na tych działkach, tak! Ale to jakby ktoś, panie, kiełbasę wędził, no ale panie, śmierdzi w całym budynku! A tutaj grzeje centralne, drzwi poroztwierane, panie, a my płacimy! My płacimy, panie, a tu zimno się robi, bo wszystko stygnie (tutaj pomyślałem sobie o stygnącej Expert Babci i sam wystraszyłem się własnych myśli), a to ci z tym psem, panie, tak otwierają ciągle! Klucze mają, kto ma, to wejdzie, kto nie ma, nie wejdzie, a drzwi muszą być zamknięte! Zamknęliśmy swoje skrzynki, odeszliśmy od nich pod wejście do klatki schodowej, a ja żywiłem (czym tylko mogłem) nadzieję, że Expertka wychodzi, a tu klops! Niespodzianka! Ona już wracała i pakuje się ze mną do windy, cały czas rzucając gromy na sąsiadów, którzy nie zamykają drzwi i działkowiczów wędzących kiełbasy i palących ogniska. Umarłem. - Panie, tutaj, to jeszcze nic, panie, ale z tej drugiej strony, to oni tam wszystko nawet palą, NA-WET, te zielone, nie te suche, zielone, liście i to wszystko się dymi, jak diabeł, panie. Dobrze, że zamknęłam okno, jak wychodziłam, bo teraz bym się chyba udusiła w tym dymie i smrodzie (tutaj ponownie pomyślałem o stygnącej Expert Babci)! Panie, jak tak można!? – zadała pytanie na końcu wywodu, ale wcale nie czekała na odpowiedź, tylko perorowała w najlepsze, a winda, zdawałoby się, że pokonuje te trzy piętra w czasie równym pokonywaniu pięter trzystu trzech. W końcu stanęła, wyszliśmy z niej i nie czekając na koniec monologu, rzuciłem szybko ‘ano, tacy są ludzie. do widzenia. Zdaje się, że to także nie obeszło mojej rozmówczyni zbytnio, bo susząc do mnie swoją protezę, odpowiedziała, ruszyła w swoją stronę, i chyba miała jeszcze niewypowiedzianych kilka kwestii, bo słyszałem, jak przekręca klucz w drzwiach i dalej opowiada, już sama do siebie, o wędzonce, wędzarni, suchych i mokrych liściach, przeciągach, centralnym ogrzewaniu i innych drzwiach. Sąsiedzi, zamykajcie drzwi od klatek schodowych, bo Babcie stygną 

1 komentarz:

  1. Uśmiałam się jak nie wiem co :) na prawdę super :) zwłaszcza, że podobna sytuacja też mnie dziś spotkała :) pozdrawiam Marzena :)

    OdpowiedzUsuń