niedziela, 13 października 2013

Kapitanie Dżej Si, mamy problem ;)

Niedzielny poranek, złota polska jesień i... dźwięk dzwonów. O tak, to jest to, co Polak-katolik-obywatel lubi najbardziej. Dzwony naparzają radośnie, a ja spoglądam na spiżową piramidę rozszczepioną u góry, a każdy z czterech rozszczepionych końców wieńczą dwie złączone poprzecznie belki. Wyobraźnia moja działa... Statek kosmiczny w kształcie poramidy zbliża się z niepokojącą prędkością do Ziemi. Widać wyraźnie, że kierujący statkiem mają jakiś problem. Awaria nie pozwala odlecieć w przestrzeń kosmiczną, a przyciąganie ziemskie świetnie daje sobie radę z setkami ton żelastwa. Piramida przedziara się przez atmosferę i cała czerwona z gorąca uderza z ogromnym łoskotem w ziemię, sunie chwilę po niej i w końcu zatrzymuje się u stóp cofającego się lodowca, na terenie, który kiedyś ludzie nazwą 'Winogrady', rozpędzając stado pasących się mamutów. Przerażona garstka homo sapiens skryła się do swoich obciągniętych mamucimi skórami jurt i teraz umorusane gęby wyglądają zatrwożone, ale i zaciekawione, przez szpary swoich domostw. Piramia przy uderzeniu rozwarła się u góry i tak zastygła, jakby miała za chwilę wystrzelić z siebie rakietę. Dźwięk kosmicznego spiżu jeszcze dobrą chwilę niesie się po lodowej równinie. Kierujący pojazdem stracili przytomność, teraz budzą się powoli i zaciekawieni patrzą w swoje Magiczne Oko, rozglądając się po okolicy. Narzędzia pokładowe odnotowały obecność kilku siedlisk gatunku zwanego 'homo sapiens'. Kapitan statku ocknął się jako pierwszy i zaczął sprawdzać, jak poważna jest usterka. Reszta załogi powoli dochodzi do siebie, tymczasem zaciekawione i nadal pełne trwogi i pokory homo sapiens zbliżają się do tego dziwnego rozwartego trójkąta. - Jak wielkie są uszkodzenia, komandorze Miriam? - zapytał Kapitan. - Chyba nie damy rady ruszyć się stąd, Kapitanie - odpowiedziała komandor. - Komandor Miriam ma zupełną rację, utknęliśmy tutaj na zawsze - rzucił porucznik Jusuf. - Do Jasnej Anielki! - zaklął Kapitan, mocno poirytowany, tymbardziej, że właśnie spostrzegł mrugający guzik z napisem 'G.O.D.', czyli wiadomość głosowa od Wielkiego Admirała. Wcisnął przycisk. - Co z Wami, Kapitanie? - zapytał głęboki tubalny głos. - Nie damy rady wrócić, Admirale G.O.D. - odparł niepewnie Kapitan. - Czy na tej planecie są jakieś formy życia? - padło kolejne pytanie Admirała. - Tak, jest ich tutaj całkiem sporo, ale wiodącym gatunkiem są istoty podobne do nas, niejakie homo sapiens, co dałoby się przetłumaczyć, jako... eee... hmm... ludzie? - zreferował Kapitan. - No cóż, wygląda na to, że jesteście na nich skazani, ale zdaje się, że nie będziecie się z nimi nudzić - rzucił Admirał. - Admirale, ale co mamy tutaj robić, co mają dla Nas robić ci... eee... ludzie? - wyrwało się zrozpaczonemu Kapitanowi. - Niech ludzie modlą się do Nas, Kapitanie Jezus! - rozkazał G.O.D.

3 komentarze:

  1. A wiesz, że ten Twój tekst świetnie wpisuje się w moje obecne rozmyślania o początku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie mamy sezon na podobne myśli... Mnie one ostatnio też towarzyszą :)

      Usuń